fbpx

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem Joanny Kurek

Muszę przyznać, że to pierwsza moja recenzja, która będzie tak negatywna. Może do tej pory nie trafiłam na słabe książki, a może każda wpasowała się w mój gust. Niestety nie tym razem. Mam wrażenie, że książka to blog z opowieściami sprzed dobrych 10 lat pisany przez nastolatkę i wydrukowany na papier. Jeszcze nie zdarzyło mi się krytykować lub nie przeczytać książki, którą dostałam do recenzji, ale jak widać musiał być ten pierwszy raz. Jest to moja subiektywna recenzja, więc jeśli chcecie mieć na temat książki swoje zdanie, koniecznie ją przeczytajcie (z tego co widziałam, książka w sieci zbiera dość dobre recenzje). Ja niestety nie dobrnęłam nawet do połowy.

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem

Jedno słowo – styl! 

Nie wiem czy macie podobne wrażenia, ale nie jestem w stanie przebrnąć przez książkę ze względu na styl, jakim jest napisana. Naprawdę zdziwiłabym się, gdyby nie był to debiut autorki! I tak jak myślałam, na próżno szukać innych pozycji Pani Joanny Kurek. Zastanawiam się tylko czy książka była wydana przez wydawnictwo czy własnym sumptem Pani Joanny, bo jeśli to drugie, to zupełnie by mnie to nie zdziwiło. Czytałam już wiele pisarskich premier, sama napisałam dwie niewydane książki i mam nieodparte wrażenie, że jeśli wydawnictwo nie decyduje się na wydanie książki, to ma ku temu naprawdę dobre powody.

Książka jest przegadana, opisy są tak oczywiste, doprecyzowane, jakby sama autorka miała wątpliwości, co do przedstawianego świata (częsty błąd nowicjusza).

Drugie słowo – nieścisłości!

Zauważyłam też sporo niejasności w fabule oraz niedoprecyzowanych wątków. Już w pierwszych kartach bohaterka napotyka na rzekę, rzeka jest jednak tak nisko, że strach do niej wskoczyć, a jednocześnie tak blisko, że bohaterka sięga po wodę stelażem z torby na patyku.

Na początku nie wiemy, gdzie główna bohaterka się znajduje. Możemy domyślać się, że jest to nieznany jej świat, ponieważ jest nim wyraźnie zaciekawiona i nie podaje ich nazw stworzeń, które napotyka. Podobnie, kiedy trafia na pole poznaje rzepak czy mak, ale już rosnące na nim warzywa są dla niej obce, co zupełnie nie przeszkadza ich spróbować, podobnie jak spałaszować owoce, zakładając od razu, że są jadalne (jednocześnie jedząc zaledwie kilka warzyw w obawie przed problemami gastrycznymi). Choć już w pierwszym rozdziale trafiła na pokraczne postacie, które na jej oczach pożarły ogromnego ptaka, to już następnego dnia, kiedy podczas zbierania owoców została uderzona w głowę, postawiła na dialog, a nie ucieczkę, zupełnie nie wiedząc, z jakimi postaciami ma do czynienia.

Kolejna nieścisłość pojawiła się chwilę dalej. Pamiętacie o zjedzonych chwilę wcześniej nieznanych warzywach i podobnie tajemniczych owocach – kiedy Kirke trafiła na kolejną postać, ta dotknęła jej głowy i powiedziała, że dziewczyna ma gorączkę. Już przed oczami miałam wizję chorej dziewczyny tułającej się po nieznanym świecie, nie mającej dachu nad głową ani pewnego posiłku a do tego trzęsącej się w gorączce. Na szczęście nic takiego się nie stało, a wątek gorączki został później pominięty.

Czytając książkę Pomiędzy wiarą a przekleństwem Joanny Kurek cały czas musiałam wracać do poprzednich stron, bo miałam wrażenie, że zgubiłam część fabuły. Bohaterka co chwila budziła się i zasypiała, z przerwą na krótkie dialogi pomiędzy.

Agnieszka

To może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *