Pr(z)ejścia, czyli wspominania niewyjaśnione Fio Lendzion to książka o zupełnie innej tematyce, niż się spodziewałam, i to nawet po przeczytaniu pierwszej połowy. Nie wiedzieć czemu liczyłam na opowieści o duchach, strachach i potworach (może lepiej nie oceniać książki po okładce), trafiłam jednak na zupełnie inne, bardziej prozaiczne tajemnice życia. To książka, którą można przeczytać w chwilę (1,5 godziny bez większych wyścigów). Jedna krótka historia z życia Lo, dziewczyny z dysfunkcyjnego domu i kobiety z problemami. Opowieść o dorosłej dziewczynce, która po latach wraca do swojego rodzinnego miasta oraz domu pełnego niekoniecznie pozytywnych wspomnień.
Lo, Psiańia wydaje mi się osobą inteligentną, ale bardzo zagubioną, niemającą wyznaczonego celu w życiu, będąca z partnerem, którego może i do końca nie kocha. Jej powrót do rodzinnego domu, widok wiecznie pijanego, siedzącego na fotelu ojca, sprawia, że stare upiory na nowo dają o sobie znać. I mimo moich wszelkich nadziei nie są to duchy z Pola, upiory z Lasu czy nieumarli z Bunkrów. Są to życiowe problemy Lo, jak rozwód rodziców, z którymi nieraz trudniej zmierzyć się niż z prawdziwymi potworami i zjawami.
Będąc szczera, nieco zawiodłam się na tej książkę, bo mam wrażenie niedomkniętych drzwi, niezakończonej historii. Chyba nie do końca zrozumiałam analogie do bunkrów i legendy o ginących psach. Miałam wrażenie, że wejście do bunkrów wszystko wyjaśni, okaże się, że będzie tam morderca, znajdą ślady potwora, cokolwiek co postawi historię na głowie albo chociaż na nogach.
Czym były Pr(z)ejścia Lo?
W książce wiele mówi się właśnie o psach – cmentarz dla zwierząt i wpadnięcie Lo do grobu pełnego psich kości, psy pojawiające się w legendzie, kości psów w bunkrze i główna bohaterka, która miała psa imieniem Tuszka. Czy to za swoim poprzednim psem Lo tak tęskni, że uwolniła się od strachu dopiero, jak zobaczyła psie kości w bunkrze? A może upewniła się, że jej pies wpadł nieszczęśliwie do bunkra i tam doczekał swoich ostatnich chwil, jak inne psy z bunkra. Przyznam, że po przeczytaniu książki mam więcej pytań niż na samym początku jej czytania.
Czy to może trauma rozwodu rodziców była dla niej największym cierpieniem, dlatego powrót do Domu był dla niej tak trudny, bo widziała go jako nieprzyjemny i zimny? Dlaczego więc do niego wróciła i to razem z Kazikiem? Co ma rozwód jej rodziców do bunkrów i legendzie o psach? Co mają do tego potwory i zjawy, które zdawało jej się widzieć jako dziecko? Na te pytania musimy chyba odpowiedzieć sobie sami!
Nie da się ukryć, że tytuł Pr(z)ejścia, czyli wspominania niewyjaśnione jest naprawdę trafny. Książka opowiada o przejściach Lo i zejściach do tajemniczego bunkru, a do tego wszelkie wspomnienia autorki nie są do końca wyjaśnione. Lo po rozwodzie rodziców zamieszkała z matką, więc powrót do rodzinnego domu po kilkunastu latach, gdzie nadal mieszkał jej ojciec, musiał być dla niej trudnym przeżyciem, zważywszy, że przez te lata u jej ojca niewiele się zmieniło, żeby nie powiedzieć, że nic. Przyznam, że do końca zastanawiałam się, czy ojciec Lo naprawdę nadal siedzi na swoim fotelu z puszką piwa w ręce, czy może jest tylko wspomnieniem dziewczyny. Jego milcząca obecność zawsze była niezauważalna, więc jego brak w mieszkaniu niewiele by zmienił. A może zmienił wszystko i to on był powodem powrotu Lo do rodzinnego Domu pełnego niemego już krzyku matki i milczenia ojca? Jak myślicie?
Pr(z)ejścia to nie koniec
Myślałam, że na próżno szukać innych tytułów autorstwa Fio Lendzion, jednak udało mi się znaleźć jej Instagram @szarart i dowiedziałam się o kolejnej części z cyklu – Zejścia. Czytaliście? Bardzo polecam odwiedzić konto na Instagramie autorki, bo można tam pochłonąć całkiem ciekawy kawał sztuki.
Książkę Pr(z)ejścia Fio Lendzion miałam okazję przeczytać, dzięki współpracy ze Sztukater.pl, gdzie również możecie przeczytać moje recenzje wydawnicze.
A Wy, jak odbieracie Pr(z)ejścia?
Agnieszka